stycznia 01, 2018

Czym pachnie twój dom?

Bonnie-Sue Hitchcock
Zapach domów innych ludzi


Rozpocznę od okładki, jest cudowna. Ilekroć na nią patrzę to się rozczulam. W tym roku u mnie śnieg chyba tylko na zdjęciach i okładkach książek. Lekturę na ogół rozpoczynam od ostatnich stron, tutaj był krótki wywiad z autorką. Wspominała, że początkowo miał to być zbiór opowiadań o różnych osobach. Cieszę się, że połączyli to w jedną powieść. Ostrzegam, zdradzam zakończenie, choć tak naprawdę niezupełnie ;)


Głównymi postaciami są Ruth, Dora, Hank i Alyce, jednakże mała miejscowość Fairbanks, z którą są związani, powoduje splecenie ich historii. Życie w małych społecznościach posiada zalety i wady, nikt nie będzie temu przeczył. A gdy dodamy do tego lokalizację - Alaska, gdzie zależność od najbliższego sąsiedztwa bywa istotniejsza niż w naszych zaludnionych terenach, nie sposób wyjść z założenia, iż drogi naszych bohaterów złączą się i to nie raz. Daje również możliwość przemycenia innych iście ciekawych postaci.

Ruth chce być kimś, chce być kochana, chce by było tak jak kiedyś. Tak jak było gdy jeszcze żył jej ojciec, a rodzice byli w sobie tak mocno zakochani, iż cały świat stawał się piękny dla małej Ruth. Jednak w wieku nastu lat zachodzi w ciążę i babcia wysyła ją do klasztoru, nic nie mówiąc. Tam dziewczyna dowiaduje się o swojej rodzinie rzeczy, o których się nie mówiło w domu babci. Czy informacje pomogą Ruth zrozumieć swoją sytuację i postępowanie babci?

Równie trudno jest Dorze, chociaż ona posiada rodziców, to wolałaby żeby było inaczej. Człowiek się zastanawia, co trzeba uczynić dziecku, by chciało nie chciało mieć rodziców... Dziewczyna próbuje ułożyć sobie życie mieszkając z rodziną jej przyjaciółki. Gdzie czuje miłość, widzi jak powinny wyglądać relacje rodzic-dziecko. W końcu dociera do momentu, gdy sama przed sobą musi przyznać czego naprawdę chce od życia, bo tak naprawdę wtedy może ruszyć do przodu.

Odpowiedzialność jaka spadła na barki Hanka, przerosłaby niejednego dorosłego. Opiekując się młodszymi braćmi, stara się im zapewnić lepszą przyszłość. A przynajmniej przetrwać do swojej osiemnastki, by móc legalnie zająć się rodzeństwem. Los postanowi go jednak jeszcze okrutniej sprawdzić i nawet optymizm najmłodszego z braci może nie pomóc. Na szczęście chłopcy po drodze znajdą kilku dobrych ludzi, którzy zechcą ich wesprzeć.

Alyce tańczy, pięknie tańczy. Balet jest dla niej ważny, a nawet najważniejszy w życiu. Po rozwodzie rodziców stara się jednak nie zawieść rodziców. Głównie ojca i chce zrezygnować z ważnego przesłuchania o stypendium, by jak co roku wyjechać z nim na połów. Mimo namów przyjaciółek, poczucie obowiązku i spędzenie czasu z ojcem, skłania dziewczynę do wyjazdu na coroczną wyprawę. Czy Alyce będzie potrafiła zawalczyć o swoje marzenia? Czy wyszuka sobie kolejne wymówki?

Wszyscy młodzi, piękni, zagniewani... Każdy z tych młodych ludzi ma poważny problem, szuka rozwiązania dobrego dla wszystkich. Tylko czy rozwiązanie idealne istnieje? Autorka stworzyła zakończenie, które jest potrzebne nam wszystkim. Zakończenie, bez zakończenia. Dające nadzieję, możliwość dopowiedzenia własnego. Bo pewnie czytając każdy znajdzie swoje odbicie, w którejś z postaci i będzie mieć okazję dopisać własne zakończenie, bądź nowy początek.

W okresie noworocznym często szukamy nowego początku, potrzebujemy nadziei, iż coś się może zmienić. Że my możemy coś zmienić. I chyba z taką myślą zostawia nas ta lektura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 CzerwoneTrampki , Blogger